Rozczarowana konferencją dla blogerów!
W ostatni weekend maja pierwszy raz uczestniczyłam w Blog Conference Poznań. Podekscytowana pozytywnymi opiniami z zeszłego roku i świetnymi relacjami na blogach, chciałam się zjawić, tym bardziej, że nie mam daleko. W sumie, aż wstyd, bo jestem z Poznania, a na konferencję przyjeżdżają z różnych stron Polski. Choć to typowa impreza dla blogerów z wykładami i warsztatami myślałam, że wyjdę stamtąd z wiedzą i motywacją do działania. Jednak tak się nie stało. Nie wiem może za dużo oczekiwałam, może w zeszłym roku było po prostu lepiej, a w tym pechowo trafiłam nie na te zajęcia, co były na prawdę wartościowe? Zazwyczaj jestem otwarta na nowe znajomości, jednak gdyby nie świetne dziewczyny, z którymi kręciłam się w sobotę, chyba bym się tam po prostu nudziła. W niedzielę dałam jeszcze jedną szansę konferencji i wybrałam się sama. Poznałam kilku fajnych blogerów, zjawiło się paru znajomych, których dawno nie widziałam, ale tylko jeden warsztat mnie zainteresował i nie żałowałam, że na niego poszłam.
Ogólnie mam mieszane uczucia i trochę jestem rozczarowana. Wykłady w sali ziemi znanych blogerów moim zdaniem były tak oczywiste i w sumie przedstawiały tylko ich samych i ich blogi, niż jakieś nowe treści. Fajnie obejrzało się historię pewnego blogu podróżniczego, ale taki sam filmik znajdę na ich kanale na Youtubie. Wywiady z blogerami, jakoś mnie nie zainteresowały, pytania jak zaczynali, jak im się udało, co pisać aby nas zauważyli itp. Po prostu w kółko słyszało się to samo. Nie ma złotej recepty, stąd może nikt nie chce się przyznać, że po prostu pomógł im jakiś bardziej znany blog, albo reklamowała ich marka czy udało się dostać na wywiad w telewizji, albo że po prostu włożyli w stronę trochę pieniędzy na reklamę. Nie wiem i chyba nie chcę wiedzieć, bo wiele stron jest wartościowych i pięknie prowadzonych, z profesjonalnymi zdjęciami, a jednak nie są znani i nie mają wielkich statystyk, a to wcale nie dlatego, że nie chcą. Po prostu blogów w dzisiejszych czasach jest na prawdę wiele i jest w czym wybierać. Jedynie z warsztatów o reklamie na facebooku wyniosłam cenne informację, ale to tylko mała cząstka tego, co powinnam na ten temat wiedzieć. Inny wykład o tym, że do reklamodawcy trzeba odpisywać jak najszybciej, najlepiej w ciągu 5 minut i mam ciągle siedzieć przed komputerem, aby niczego nie przegapić, chwalić się statystykami, jeśli je oczywiście mamy i jest czym, trzeba odpisywać na każdego maila, mnie rozbawiły i nie wniosły nic nowego. My płaszczymy się przed agencją reklamową, a ona czasami nawet nam nie odpisze, albo da śmieszną ofertę za totalne grosze czy tani krem, a roboty będzie na kilka dni.
Co do wystawców było ich bardzo mało i trochę nudziłyśmy się w przerwach. Byłam rozczarowana, że obiecano jakieś food trucki na imprezie, a nic takiego się nie wystawiło. Aby zjeść trzeba było wybrać się do galerii Avenidy lub do restauracji na targach, w której było drogo i nic dobrego. Troszkę porażka moim zdaniem, bo brakowało nawet jakiegokolwiek stoiska z kanapkami, z ciastami, muffinami itp. Ludzie chcieli coś kupić, a nie było od kogo. Została im jedynie woda od sponsorów i mały poczęstunek od Lidla ( energy drink, woda, podróbki knopersów, płątki czekoladowe i kubeczek soczku) i bar z kawą ( nie pytajcie o cenę). W niedzielę było troszkę lepiej , bo sponsor Lidl zafundował śniadanie, jednak i z tym nie obyło się bez cyrku. Od koleżanki słyszałam, że jak tylko rozpoczęło się się śniadanie o godzinie 10, to najpierw było trzeba odnaleźć Panią z nalepką tradycyjne czy nowoczesne i dopiero iść po odbiór śniadania z odpowiednim papierkiem. Wiele osób o tym nie wiedziało, więc latało po targach tam i z powrotem. Ja przyszłam o godzinie 11, to jedzenie wydawali już bez nalepek. Jednak niektórym blogerom nie starczyła jedna kanapeczka i soczek lub deser, a jak chcieli dodatkową porcję spotykali się z odmową, choć na 1000 uczestników w niedzielę na pewno zjawiło się dużo mniej, a porcję wyliczono dla wszystkich. Zmieniło się troszkę w porze lunchu i można było wziąć sobie dokładkę. Catering był bardzo dobry, szczególnie częstowano wyśmienitymi deserami, ale znów brakowało czegoś na obiad. Nie mówię, że mieli to rozdawać za darmo, ale na prawdę jakiś food truck by się przydał, tym bardziej, że w Poznaniu jest w czym wybierać i jest to bardzo popularne ostatnio.
Co do konkursów dla blogerów to nie było w czym wybierać i jeden z zegarkami, to do dziś dnia nawet nie znalazłam wyników. Szkoda, że nie było jakiś pokazów kulinarnych, albo muzyki w tle. Może jakiś mini koncert nawet mało znanego zespołu byłby miły. After party mnie nie przyciągło i podobno było takie sobie. Sponsorem został Lech Lite ( nowy smak), ale szybko się skończył i nie było nic do picia nie tylko z alkoholem, chyba że ktoś chciał poszaleć na barze, ale cena drinków powalała. Choć zdaję sobie sprawę, że mnóstwo pracy trzeba włożyć w organizację takiego wydarzenia, ale niestety były niedociągnięcia, a szkoda. Już na samej konferencji spotkałam się z pozytywnymi i negatywnymi opiniami. Byli tacy co jarali się znanymi blogerami, zaczepiali ich, rozmawiali z nimi, a były też osoby, co przyszły, posłuchały, pokręciły się i poszły. Niektórzy mieli wysokie mniemanie o sobie i swoim blogu, a inny wręcz przeciwnie. Ale to już zależy od samych ludzi. Oznaczenie na targach, które są ogromne, dość kiepskie. Namalowane kredą na drodze strzałki średnio się sprawdziły i nie był widoczne. Brakowało dużego plakatu na wejściu głównym do targów z informacją do jakiego budynku się kierować i gdzie on się znajduje.
Nie wiem czy wybiorę się na następną edycję. Na pewno nie sama tylko raczej w małej grupce blogerów. Zresztą na konferencji zazwyczaj tak właśnie wszyscy się kręcili ze swoimi znajomymi. Nie wiem może za mało jeszcze znam te środowisko blogerów, ale też nie mam w naturze jarać się i zaczepiać obce osoby, wciskać wszystkim swoje wizytówki. Czasami wychodzi to naturalnie poprzez luźną rozmowę, ale tutaj jakoś tak się nie udało. Czuję rozczarowanie i mam nadzieję, że w przyszłym roku Blog Conference Poznań będzie lepsze. Powodzenia ;)
Na zdjęciu:
Iga, Paula, ja i Kamila - dziękuję Kamili za zdjęcia z dzisiejszego postu ;)
| spodnie - Bonprix |
| bluzka - Bonprix |
| kurtka - Zara |
| baletki - no name |
| naszyjnik - no name |
Gdyby nie Wy dziewczyny, ten dzień z pewnością zaliczyłabym do zmarnowanych :)
OdpowiedzUsuńMusze się kiedyś wybrać na coś takiego bo wiele mnie omija :)
OdpowiedzUsuńUff, dobrze wiedzieć, że w sumie nic mnie nie ominęło ;) Ciekawy wpis.
OdpowiedzUsuńPrzeleciało mi przez głowę żeby jechać do Poznania na tę konferencję (a blisko nie mam) ale jednak nic mi się nie składało, by ten weekend mieć wolny. Jednak po Twojej relacji mam mieszane uczucia i może dobrze że zostałam w domu ??:)
OdpowiedzUsuńjakoś nigdy nie kusiły mnie takie imprezy
OdpowiedzUsuńO, to szkoda, że tak słabo wypadła konferencja. Ja ostatnio uczestniczyłam w konferencji Meet Beauty w Warszawie i jestem pełna pozytywnych wrażeń. :)
OdpowiedzUsuńAle zdjęcia za to świetne! :)
OdpowiedzUsuńagnesssja.blogspot.com
Jestem dopiero początkującą blogerką, więc nigdy nie byłam na imprezie tego typu. Fajnie, że dzieki Tobie wiem, jak to wygląda. Może któregoś dnia wybiorę się z ciekawości, ale to czas pokaże. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńTo kolejny negatywny komentarz na temat tych Targów z tego roku. Hmm... a mam wielką nadzieję w przyszłym roku się na nie wybrać. A może, jako że masz głowę pełną rozwiązań, zaangażuj się w organizację w następnej edycji :>
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie była pani zadowolona z konferencji. Możliwość udziału w takim wydarzeniu zawsze budzi nadzieje. Ja w tym roku po raz pierwszy uczestniczyłam w spotkaniu blogerów. Była to Gala Radomskiego Plebiscytu Blogowego, o której napisałam tutaj: http://wharmonii.blogspot.com/2017/05/gala-ii-radomskiego-plebiscytu-blogowego.html Było przyjemnie. W przyszłym roku planują organizację ogólnoplską, więc może się spotkamy. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń